Zadzwonił do mnie niedawno telemarketer z ofertą bazy danych firm. Zachwalał swój produkt, mówiąc, że w bazie są i będą dostępne dane nowo założonych firm. W domyśle: firm, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z biznesem, i z pewnością potrzebują kont bankowych, ubezpieczeń, ubezpieczeń na życie dla prezesów itp. itd. Krótko pisząc: dziewiczy teren, nie przeorany przez handlowców konkurencji, nic, tylko wbijać się z ofertami jak w masło i sprzedawać, sprzedawać…
Niestety w przypadku oferowania gwarancji ubezpieczeniowych zasada jest taka, iż nowo powstała firma nie ma szans na otrzymanie gwarancji.
Ubezpieczyciele oczekują, że firma będzie działała już jakiś czas na rynku. Okres ten wynosi – w zależności od ubezpieczyciela – od 6 miesięcy (licząc od dnia wystawienia pierwszej faktury przez firmę), aż do dwóch pełnych lat działalności.
Jest to niewątpliwie zrozumiałe z tego powodu, iż gwarancja, jako ubezpieczenie charakteryzujące się regresem do ubezpieczonego, może być sprzedana po określeniu sytuacji finansowej firmy.
Co gorsze, i jest to już mniej zrozumiałe, „młoda” firma nie ma szans na otrzymanie gwarancji nawet przy daniu dobrego zabezpieczenia, albo przy poręczeniu innej firmy o poprawnej sytuacji finansowej. Zatem kilkumiesięczna spółka nie dostanie gwarancji, nawet jeśli da atrakcyjne zabezpieczenie w formie hipoteki (czy, bądźmy łaskawi, w formie blokady środków na lokacie bankowej), ani nawet wówczas, jeśli poręczy za nią Telekomunikacja Polska S.A. łącznie z Orlenem S.A.
Przynajmniej tak deklarują pracownicy niektórych ubezpieczycieli. Już kiedyś pisałem, że w Zakładach Ubezpieczeń często królują procedury nad zdrowym rozsądkiem.
Jeśli zatem zakłada się nową firmę w celu startowania w przetargach, należy postarać się o zebranie odpowiedniej ilości gotówki na wadia (i należyte wykonania), albo składać oferty z inną, starszą firmą, w ramach konsorcjum, gdzie wystarczy, że gwarancja będzie wydana na jednego z członków.
Speak Your Mind